Zapadłe w sercu

czwartek, 3 lipca 2014

#72 Bo każdy pragnie szczęśliwego zakończenia...

Dawno mnie tutaj nie było. Ktoś jakiś czas temu powiedział mi, że zapewne skasuje w końcu tego bloga. Byłam bliska tego, jednak gdy spojrzałam na nagłówek, na spis ludzi, którzy mnie czytają, to choćby była ich garstka to osiągnęłam to sama i jednak szkoda by mi było tak ostatecznie to porzucić. Dziś wracam do Was z jedną z pierwszych wakacyjnych recenzji w tym roku.




Na książkę Lucy Dillon "Szczęśliwe zakończenie" wpadłam przez przypadek o ile dobrze pamiętam. Wypożyczyłam ją już jakiś czas temu, wiecznie przedłużając termin oddania, głównie ze względu braku czasu w roku akademickim. Niektóre książki oddawałam bez przeczytania, jednak ta jakoś dzielnie trwała na mojej półce. I już wiem dlaczego. Nie mogłam się od niej oderwać.

Bohaterka Michelle po ucieczce od męża osiedla się w Longhampton, gdzie ma nadzieję zbudować na nowo swoje życie. Przez przypadek poznaje Annę - zabieganą właścicielkę niesfornego dalmatyńczyka Pongo. Stają się one mimo różnych charakterów dobrymi przyjaciółkami. Michelle - lokalna bizneswoman - po sukcesie swojego sklepu Home Sweet Home postanawia zamienić opuszczoną księgarnią na sklep z pościelą. Jednak istnieje pewien mały haczyk - prawnik Rory, który sprawuje pieczę nad interesami dotychczasowego właściciela księgarni - informuje Michelle o przymusie prowadzeniu księgarni jeszcze przez rok nim pojawi się w jej miejsce inny sklep. Kobieta podejmuje się tego zadania, a na kierownika wybiera Annę, dla której książki znaczą naprawdę wiele, są jej pasją, a jednocześnie sposobem oderwania się od rzeczywistości. Godząc obowiązki macochy dla trzech pasierbic - Lily, Chloe i Becci - Anna odnajduje swoje małe miejsce na ziemi. Jednocześnie właśnie to miejsce staje się zaczątkiem kolejnych wydarzeń, które ostatecznie odmienią życie niejednej osoby. Jednak czy wszyscy bohaterowie doczekają się swojego szczęśliwego zakończenia?

Książka ta jest przepełniona dobrymi emocjami - miłością, szczęściem, spokojem, a jednocześnie gdzieś z zakamarków wychylają się także te negatywne. Jest to opowieść na pewno warta polecenia, pokazująca, że czasami trzeba stanąć twarzą w twarz z naszą przeszłością, zamiast budować mury w teraźniejszości.


5 komentarzy:

  1. Zaciekawiłaś mnie tą książką ... rozejrzę się za nią w bibliotece ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. lubię takie historie i...fajnie,że nie kasujesz bloga :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka wydaje się interesująca, chociaż nie przepadam za takim typem książek to przeczytałabym z chęcią :)
    Całe szczęście, że nadal będziesz prowadzić bloga, smutnoby było bez Ciebie w sieci :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie też chyba trudno byłoby się rozstać z blogiem i nawet gdy mam chwilę przestoju to po prostu muszę to przeczekać i tyle ;) Co do książki to nie miałam okazji jej czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wpisuję książkę na swoją listę "przeczytać" ;D
    W odpowiedzi na Twój komentarz: dostałam się do Krakowa ;)

    OdpowiedzUsuń

Hej! :) Dziękuję za odwiedziny i za zostawienie po sobie śladu!