Zapadłe w sercu

sobota, 4 stycznia 2014

#68 Człowiek uczy się całe życie czyli słów kilka o tym co dał mi wyjazd do Szkocji

To, co zyskałam dzięki wakacjom w Szkocji można by podzielić na kilka aspektów.

Pierwszym jest na pewno to, że w końcu udało mi się polecieć samolotem oraz to, że trafiłam na Wyspy Brytyjskie - chyba moje nie do końca uświadomione marzenie ha ha.
Miałam okazję zobaczyć piękną architekturę, która zachwycała mnie na każdym kroku, odwiedzić przeogromne muzeum, napawać się pięknem przyrody. Budynki z kamienia to coś z krajobrazu szkockiego czego na pewno mi brakuje. Tak samo przepiękny, duży park na brak którego także cierpię, a który najchętniej skopiowałabym i żywcem przeniosła do mojego miasta. Niesamowite było także "mieć pod ręką" jednocześnie zarówno morze jak i góry - fantastyczne uczucie!




















Kolejno to na pewno poznanie jednak trochę innej kultury, zwyczajów, poziomu życia, a także zmiana swojego myślenia.
Była to dla mnie dobra odskocznia, gdyż wyjazd nastąpił w momencie, kiedy już nie dawałam sobie rady ze wszystkim i wszystkimi, a chyba najbardziej z samą sobą. Zobaczyłam całkiem inny poziom życia, bo biorąc pod uwagę, że np. Szkot zarabia 1500 funtów (taki przykład) a Polak 1500zł. i nie przeliczając walut tylko patrząc w stosunku do zarobków to tak sok pomarańczowy 1 funt, polski np. biedronkowy 2l  prawie 5zł., pudełko truskawek 2 funty, polskie wątpliwe żeby kosztowały 2zł., tak samo było i z ciuchami, które lepszych firm kosztowały podobnie jak u nas ciuchy na targu (zaznaczam nie przeliczając tylko porównując stosunek do zarobków!), tak samo chociażby płyty z muzyką wypadały taniej. W Szkocji jest także bardziej rozwinięta pomoc socjalna, a także co najbardziej mnie zdziwiło, bo wcześniej o tym nie wiedziałam, syn Pani u której byłam jeśli ma frekwencję w szkole jakąś tam konkretną dostaje ileś funtów tygodniowo za chodzenie! Jeśli taki system przyjęto by w Polsce moja frekwencja zapewne byłaby bliska 100% ;). Jednak, żeby nie było, że jest tak kolorowo, zauważyłam też różnego rodzaju problemy i to, że chociaż to zagranica, często tak przez nas koloryzowana, wcale nie jest tam idealnie. Patrząc też pod aspektem wiary (która jest dla mnie ważna) zaczynałam być coraz bardziej wdzięczna, że urodziłam się w Polsce, bo jeśli urodziłabym się tam, to różnie by to mogło wyglądać.

Następnym aspektem jest niezwykła dla mnie przygoda kulinarna. Jako, że w domu zazwyczaj jadam podobne dania, a moje uczęszczanie do restauracji różnego rodzaju to raczej wyjątki, moje codzienne żywienie nie jest zbytnio urozmaicone. Tam natomiast np. w moje imieniny, które wypadają 5 lipca zostałam zaproszona do jednej z chińskich restauracji, gdzie mogłam spróbować kurczaka w miodzie i w sezamie, jakiejś zupy kukurydzianej, coś co wyglądem przypominało prażynkę, a było zrobione z kraba, cebuli smażonej w cieście taka jakaś oponka, że tak powiem :D Kurczaka barbecue i można by tak wymieniać i wymieniać. Niestety zdjęć nie posiadam, a szkoda. W domu natomiast moje podniebienie raczyłam takimi przysmakami jak jakiś (przepraszam, ale nie mam pamięci do nazw) tamtejszy słodki chleb chyba z rodzynkami posmarowany serkiem jakimś białym (tak wiem, moja dokładność zabija) z dodatkiem wędzonego łososia (pyyyyszności, takie kanapki to bym mogła wsuwać kilogramami), ryby bodajże także łososia cudownie przyrządzonej, ciasta z owocami na ciepło + gałką lodów (idealne połączenie), donutsy'ami i innych specjałów, których teraz nazw nie pamiętam, ale wiem, że jadłam jakieś meksykańskie danie...chyba meksykańskie :D Wiem, że było bardzo dobre...mmm....rozmarzyłam się.



 Następnie to aspekt ciuchowy! Moja szafa na pewno się wzbogaciła, a dzięki ostatniemu przyjazdowi Pani z odwiedzinami w Polsce, mam zapas bokserek chyba na całe życie ha ha. Ciuchy tam są przepiękne! Wiadomo, że nie wszystkie, ale jakbym zarabiała w funtach....moja garderoba byłaby jak marzenie :D
Tu na dużą uwagę zasługują second handy, które nie są tak jak niestety często u nas bywa zatęchłymi pomieszczeniami z milionem rzuconych rzeczy. Tam te sklepy to istne arcydzieła! Cudowne wystroje wnętrz (np. stare krzesła, walizki, regał, rzeczy na wystawie poukładane kolorystycznie, tematycznie, z fantazją!). A co najważniejsze i najciekawsze te second handy to tak jakby wolontariaty, każdy z nich na coś zbiera, a to na raka, a to na biedne dzieci z jakiś krajów. Jeden wyglądał tak luksusowo, że aż bałam się do niego wejść! Można stamtąd wynieść niezłe perełki znanych marek, a czasami nawet całkiem nowe rzeczy jeszcze z metką! Istny raj zakupowy :D Oczywiście nie omieszkałam także odwiedzić sławetnego Primarku, którego ceny nawet  w przeliczaniu na polskie zwalały mnie z nóg i zachęcały do wrzucania jeszcze większej ilości rzeczy (chociażby T-Shirty w przeliczeniu na nasze ok. 15zł.)











Podsumowując mówi się, że podróże kształcą. Dziś rozumiem to pod zupełnie innym kątem niż dotychczas. Do tej pory wydawało mi się, że chodzi tu o zdobycie sporej wiedzy na temat odwiedzonych miejsc czy też lokalnej architektury. Poznanie nowych przepisów kulinarnych, nowych sposobów spędzania wolnego czasu.
Ja zrozumiałam to, że wszędzie jest wg nas dobrze, ale tam gdzie nas nie ma. Często koloryzujemy zagranicę. Fakt, że np. tutaj gdzie byłam zarówno i produkty spożywcze, ubrania jak i sprzęt elektroniczny w stosunku do zarobków jest tańszy niż u nas, dzięki czemu można pozwolić sobie na wyższy standard życia. Jednak ni wszystko jest takie kolorowe jakby nam się mogło wydawać. I tu są problemy, bieda, choroby, zamieszki, narkotyki, broń, alkoholizm. Ten wyjazd otworzył mi oczy na pewne sprawy, a także pomógł zmienić myślenie. Z dnia na dzień także uczyłam się coraz bardziej doceniać to co mam. Mam jednak nadzieję tam wrócić, bo na pewno jest jeszcze wiele miejsc, które mogę zobaczyć, a może nawet udałoby mi się wybyć poza Edynburg :)

Ściskam Was i do przeczytania w kolejnych postach!:)

piątek, 3 stycznia 2014

#67 O sprawach damsko-męskich w nietypowym stylu...

Jak już pokazywałam jednym z moich prezentów urodzinowych był film "Jak stracić chłopaka w 10 dni" - obraz bardzo dobrze mi znany i lubiany.



W rolach głównych zobaczymy tu Kate Hudson (bardzo lubianą przeze mnie aktorkę) i Matthew McConaughey.  Jest to produkcja z roku 2003. Poznajemy piękną, młodą Andie Anderson, która pisze porady do znanego, kobiecego magazynu Composure. Jej najnowszym tematem jest zainspirowany błędami przyjaciółki materiał o tym "Jak stracić chłopaka w 10 dni". Andie ma nadzieję, że po tym jej szefowa pozwoli jej na pisanie artykułów na tematy takie jak polityka, głód na świecie - jednym słowem na coś poważniejszego niż do tej pory. Jednocześnie poznajemy także Benjamina Barry'ego - pracownika agencji reklamowej, który kobiet ma na pęczki. Aby zdobyć bardzo lukratywny kontrakt musi udowodnić, że potrafi rozkochać w sobie dowolną dziewczynę i przyprowadzić ją na bankiet, gdzie okaże się czy mu się udało. Dwie największe jego rywalki po wizycie w Composure wskazują mu w restauracji właśnie Andie....niczego nieprzeczuwający Ben podejmuje wyzwanie. Jeszcze nie wie jakie atrakcje w związku z tym go czekają...

Komedia romantyczna, ale bawi mnie momentami do łez, szczególnie scena z różową, słodką toaletą lub koncertem Celine Dion ha ha :D A także wzrusza (scena, kiedy Andie mówi Benowi, że gdy jego mama go przytulała, naprawdę to robiła...za grę w karty, tak po prostu :) )

Serdecznie polecam ten film wszystkim!

I korzystając z okazji życzę Wam wspaniałego, radosnego, błogosławionego Nowego Roku!